Ja uwazam ze dzieciaki maja o niebo prosciej niz my. Doskonale pamietam kiedy to mnie w wieku 3 lub 4 lat przebijano uszy. Na moje gorace prosby bo pare dziewczyn w przedszkolu juz mialo przebijala mi mama pielegniarka, igla najgrubszego kalibru i rzeczywiscie po pierwszym uchu dluuuugo trzeba mnie bylo namawiac na drugie (proces trwal duzo dluzej niz 0.1 sek
) ale w koncu dalam sie namowic choc nie obylo sie bez trzymania glowy. Zamiast traumy wielka duma (coz znaczy fakt minionego bolu przy fakcie ze odtad kolczyki mam i ja). Co do mojej corki zas nauczona wlasnym doswiadczeniem czekalam nie tylko az poprosi sama ale swiadomie przekladalam moment przebijania aby chec poglebic. Corka ma 6 lat i od kilku miesiecy kolczyki, ktore sama wybrala, zostala uswiadomiona o bolu w trakcie przebijania i w trakcie gojenia oraz o koniecznosci przemywania w jego trakcie. Sam zabieg w gabinecie u znajomej zniosla bardzo dzielnie i wyszla stamtad z duma i wielka radoscia. Proces gojenia tez zniosla bez problemu i teraz moge z duma stwierdzic ze to byla madra i sluszna decyzja poczekac te pare lat i pozwolic zadecydowac jej. Z drugiej strony wielki uklon za wynalazek pistoletu do przebijania dzieki niemu corka nie przezyla tego co ja.
p.s. zgadzam sie ze wszystkimi ktorzy twierdza ze przebijanie uszu maluszkom to glownie kaprys rodzinki. Caly zabieg wyglada inaczej gdy to mala desperatka usilnie prosi. Jest w stanie i znosi to wszystko o wiele lepiej
A maluszki wygladaja pieknie i slodko rowniez bez kolczykow