Bieganie, rower, narty to ważne, ale mało integracyjne. Na co dzień zamykamy się przed ludźmi, a to nie jest ok. Najlepiej jak ma się tę samą pasję w gronie przyjaciół. My taką paczkę mieliśmy od gimnazjum. Nasza pani od wuefu zaraziła nas MNO (marsze na orientację) . Oczywiście były przy tym gitary, śpiew i poezja śpiewana. Potem w liceum i na studiach razem chodziliśmy na rajdy i festiwale muzyczne. Część z nas Występowała jako wykonawcy, a część im dopingowała. Z czasem rajdy przekształciły się w survival, zwłaszcza gdy pojawiły się dzieci. To świetna lekcja przyrody i lekka nuta adrenaliny. Oczywiście ze szkoła przetrwania to ma mało wspólnego, ale zawsze jest to fajne hobby. Do tego doszło kompletowanie gadżetów survivalowych
. Przynajmniej wzajemne prezenty mamy już z głowy, bo wszystko się przyda.