Dziewczyny,
Któraś z Was pytała o sprzęt Helen Springs (Kanie, ul Kolejowa 2A). Ja mam ich kombajn. Po dwóch latach - gwarancja wygasła - wymagał gruntownego remontu: mikrodermabrazja w zasadzie od samego początku nie ciągnęła jak trzeba. Oni twierdzili, że tak ma być. Elektrokoagulacja miała przerdzewiałe gniazdo, ale ponieważ nie było na nią zapotrzebowania, wiec późno się zorientowałam. Niestety przy pierwszej klientce. Wapozon również szybko przerdzewiał i , o zgrozo! raził prądem.
Właśnie dzisiaj odebrałam ten nieszczęsny kombajn.
Oddałam go do naprawy zaraz po świętach BN i pan Maciek właściciel firmy, powiedział, że takie naprawy oni wykonują w 2-3 dni i że przed Nowym Rokiem 2016 będę go miała z powrotem. No i właśnie go mam - 22 stycznia. W międzyczasie dzwoniłam do Helen Springs już po Nowym Roku z pytaniem kiedy będzie gotowy, i mimo, że pani Ania D. obiecywała dowiedzieć się i oddzwonić, to tego nie zrobiła ani razu. Wreszcie 21 stycznia 2016 poinformowano mnie, że jest już do odbioru.
Kiedy oddawałam kombajn P.Maćkowi, z jego inicjatywy umówiliśmy się, że naprawa do 250 złotych nie wymaga mojej akceptacji, natomiast powyżej i owszem. Do 21 stycznia nikt mnie o nic nie pytał. Natomiast 21.01 pani Ania D. zakomunikowała mi, że naprawa kosztuje 400 PLN.
Kiedy 22 stycznia przyjechałam po kombajn, postanowiłam go sprawdzić. Okazało się, że mikrodermabazja wciąż nie działa jak trzeba. P. Maciek naprawiał ją w mojej obecności około godziny.
Jako klientka byłam niezadowolona z usługi serwisowej Helen Springs. Ponieważ sprzęt był tak długo przetrzymywany, moje straty rosły, nikt mnie nie zapytał czy akceptuje wyższy koszt naprawy, sprzęt nie był solidnie naprawiony, oświadczyłam, że usługa nie jest warta 400 złotych, a ponieważ umówiliśmy się na 250 PLN, więc tyle mogę zapłacić.
P. Maciek z wściekłością wyszarpał zapakowany już do mojego samochodu kombajn i powiedział, że odda mi go jak zapłacę całość. Szarpaliśmy się, bo nie chciałam go wpuścić z moim kombajnem z powrotem do budynku. Był gotów mnie pobić i zniszczyć sprzęt. Próbowałam go uspokoić i proponowałam kompromis: sporne 150 podzielić na pół. P.Maciek stwierdził, że kawa, którą mnie poczęstowali musi mi wystarczyć jako rekompensata strat.
No i co miałam zrobić? Pojechałam do bankomatu i zapłaciłam całość żądanej kwoty.
Na odchodne p. Maciek zakazał mi korzystania z usług jego firmy i moim koleżankom też.
Takie są moje doświadczenia z firmą Helen Springs
Dziewczyny, podzieliłam się tą historią, bo może komuś w czymś pomoże. Temuż p. Maćkowi może też.