Na jednym ze szkolen kosmetycznych dziewczyny robily sobie zabiegi na twarz. Ponieważ większość miała cery naczyniowe i wrażliwe wykonywały zabiegi na kosmetykach bielendy dla cer wrażliwych (maseczka kojąca z glinką i algi). Jedna z kursantek miala robiony zabieg ok 4h przed zakonczeniem szkolenia, bezposrednio po zajeciach poszla na busa, wrocila do domu i tego dnia raczej nie wychodzila z domu. U wszystkich osob wszystko było wporzadku, a u wczesniej opisanej kursantki po ok 48h cala twarz tam gdzie były kladzione kosmetyki zrobila sie bardzo czerwona, spuchnieta i zasypana krostkami... Byłam pewna że to alergia, chociaz nigdy jeszcze nie spotkalam sie z tak ostra reakcja tymbradziej ze to naprawde delikatne kosmetyki... Dziewczyna pojechała do lekarza, dostała zastrzyki na alergię, dawke uderzeniową wapnia, ale to nic nie pomoglo... potem pojechala do dermatologa ktory stwierdzil ze to nie jest alergia tylko wynik tego ze po zabiegu wyszla na mroz... Wszytsko rozumiem, ale przeciez ona wyszla po 4h od zabiegu... Druga sprawa - nie spacerowala, nie chodzila na zakupy tylko od razu wsiadla w busa... Pisze bo jestem ciekawa czy mialyscie kiedys taka sytuacje, i co o tym myslicie?? z lekarzem sie nie dyskutuje, i nie podwazam jego zdania, ale bylam pewna ze to alergia :/