Ja kończę właśnie pierwszy rok kosmetologii na UM w Łodzi.
Powiem tak - jeśli ktoś jest pewny, że chce być kosmetyczką, pracować w salonie i zajmować się tym, to powinien sie naprawdę zastanowić. Licencjat + magisterium trwają w sumie 5 lat, a w tym czasie nie nauczycie sie tego, co w pracy jest najważniejsze - praktyki. Pod tym względem lepsze są szkoły kosmetyczne, np takie pomaturalne, 2-3 letnie.
Ale jeśli ktoś jest zainteresowany tematyką, a niezdecydowany w 100% na pracę w gabinecie, myśli o w przemyśle kosmetycznym, albo zależy mu po prostu na wyższym wykształceniu, to jak najbardziej.
Pierwszy rok jest zawalony przedmiotami medycznymi: anatomia, histologia, fizjologia, patofizjologia, dochodzi do tego chemia surowców kosmetycznych i biochemia. Bywa trudno, ale jest naprawdę ciekawie i ja np jestem zadowolona:)
Na zajęciach praktycznych nie nauczyłam sie na razie zbyt wiele (masaż klasyczny rąk, twarzy, szyi i dekoltu - tłuczony przez ponad pół roku, półzabiegi różnych firm, woskowanie, henna, ultradzwięki, peeling kawitacyjny i zaczęło wchodzić czyszczenie), ale tym się nie przejmuję, bo mam w najbliższej rodzinie 2 kosmetyczki i najwyżej one mnie poduczą:)
Mieliśmy też (mieliśmy-bo to nie jest jedynie damski kierunek
) manicure, ale podstawy zupełne. Bez tipsów, zdobienia i takich tam - powiedziano nam, że jak chcemy się tego nauczyć to polecają nam kursy, "bo nikt nas na Uniwersytecie Medycznym nie będzie uczył malować pazurów":/ no cóż, na kurs się właśnie wybieram:)
Z makijażem przyznam że także jest cienko..
Ma się jednak tę satysfakcję, że studiuje sie na wyższej uczelni, poszerza wiedzę, no i perspektywa kilku literek przed nazwiskiem (a więc też możliwośc wyższych zarobków) nie jest bez znaczenia:)
Na roku jest około 60 miejsc, połowa z nich to dzienne - a więc bezpłatne, a połowa wieczorowe - 8 000 za rok. Zaoczne z tego co pamiętam kosztują 6 000, ale trzeba być po studium, bo w tym wypadku, przy zjazdach co 2 tyg, praktyka odpada już zupełnie.
O przyjęciu na studia decyduje wynik matury (z bilogii lub chemii - dla osób z nową maturą) lub egzamin (z biologii lub chemii, poziom porównywalny z nową maturą - dla osób ze starą maturą). Ja miałam rok temu dodatkowo jeszcze rozmowę kwalifikacyjną.
A z tym "gnojeniem" - bez przesady:) niektórzy starają sie nam udowodnić, że jako kosmetyczki jesteśmy za głupie na UM, ale to są sytuacje naprawdę sporadyczne.