Tomek:mogłabym sie tak pobawic i nawet o tym myslałam,ale nie odbiora mi salonu i nie będę mogła wykonywac makijazu..
Naprawde jestem w coraz większym szoku i zapewniam ze chyba w PL na biotouch nikt z dystrybutorów takiej kart nie ma,obym była w błędzie!!!
Własnie pare minut temu dostałam odp od kolejnego ,ze dosłownie"mam sie póknąc w czoło",bo cyt:"czy sanepid ząda od ludzi by przedstawiali karty charakterystyk czy atesty na krem zakupiony w drogerii"???Dodał ze paragon od nich jest wystarczającym dowodem..
Naprawde ręce mi opadły,na mój rozum ,taki specyfik jak pigment wprowadzany w warstwy naskórka ,no nie ma bata,musi miec atest,certyfikat ,cokolwiek,a oni mi proponuja analizy każdego z 30 kolorów które mają -skład chemiczny -no i oczywiście wszystkow angielskim.
Byłam w sanepidzie dzisiaj-mówią ze one muszą widziec certyfikat po polsku i ze jest przepis który mówi ze dokumentacja w salonie ma byc w języku polskim...A dystrybutorzy się ze mną kłócą...zapewniam ,ze wszyscy w takim wypadku rozprowadzają barwniki nielegalnie...a są to naprawde powszechnie szanowane firmy..Co robic?
Może któraś z kosmetyczek taki dokument ma i moze podrzucic???albo opowiedziec jak ona sie z tym tematem uporała?