Dziewczyny, przepraszam że wyskakuję tu z takim tematem, ale wystraszyłam się pewnej sytuacji, nie wiem czy słusznie. Dopiero raczkuję w tej branży i nie do końca orientuję się we wszystkich zabiegach, działaniu preparatów, niektóre rzeczy wychodzą "w praniu" - stąd pytanie.
Podczas wyjmowania cążek z myjki ultradźwiękowej przypadkiem ochlapałam sobie dłoń płynem z myjki ultradźwiękowej (roztwór Lysoforminy,nie wiem jakiej mocy bo przygotowywała go koleżanka, ale chyba ok 20%). Moczyło się tam przez ok 24h piórko do makijażu permanentnego (sam pen, bo koleżanka używa jednorazowych igiełek), sam płyn stał może 3 dni-może krócej, był lekko mętny.
Koleżanka zawsze dezynfekuje swoje narzędzia, myje je i wkłada do myjki, no ale nie jestem mikrobiologiem i nie mam pewności co do tego, czy wszystkie bakterie i wirusy zostały zniszczone przez płyn.
Boję się, że mogły tam być potencjalne wirusy i inne paskudztwa i wraz z płynem przedostać się do mojego organizmu (nie mam widocznych ranek na dłoniach,ale jest zima i skóra lubi się przesuszać i mogą być jakieś mini pęknięcia). Czy moje obawy są słuszne czy najzwyczajniej w świecie panikuję?