Myślę, że najtrudniej jest startować z własnym gabinetem, gdy osoba wykonująca zabiegi nie miała dotychczas okazji wyrobić sobie renomy i zdobyć własnych stałych klientek, np. pracując u kogoś w salonie kosmetycznym, albo prowadząc w pierwszej kolejności działalność z dojazdem do klienta. Dlaczego o tym piszę... Chodzi oczywiście o to, że w niektórych przypadkach zdobycie klientek dla nowo otwartego salonu rozciąga się w czasie i mijają całe miesiące, zanim gabinet będzie miał już jakąkolwiek bazę stałych klientek. Na początku przeważnie sprzedają się najlepiej te tanie, podstawowe usługi - henna, regulacja brwi, manicure, na których trudno zarobić kwotę wystarczającą do opłacenia czynszu, rachunków i uzupełnienia zapasów produktowych. Nie wiem, jakie doświadczenia miała wcześniej Kasia i ile dotychczasowych klientek postanowiło korzystać z jej usług w nowym salonie, ale być może właśnie tutaj leży przyczyna małego zainteresowania - mało atrakcyjna lokalizacja i brak jakiejś bazy klientek sprzed założenia stacjonarnej działalności, a być może również silna konkurencja w okolicy poskutkowały tym, że przez długi czas salon nie mógł na siebie zarobić.
Co do reklamy, najlepiej prowadzić szersze działania i próbować dotrzeć do klienta różnymi drogami - ulotki i ogłoszenia w radiu to standardowe sposoby, znane przedsiębiorcom od lat i co za tym idzie, stosowane też przez konkurencję. Czasem warto szukać niestandardowych form promocji - np. wejść we współpracę z firmą, która ma podobnego klienta docelowego, a jednocześnie nie jest naszą konkurencją - czyli np. salon sukien ślubnych (może udałoby się tam pozyskać większe grono kobiet na przygotowania przedślubne), studio fitness, siłownia, etc. Czasem opracowanie wzajemnych rabatów dla klienteli współpracujących punktów zapewnia przepływ gości między nimi, zwłaszcza, jeśli są to firmy, których klientki łączy wspólny cel - pielęgnacja.